Każdy fotografujący apratem cyfrowym wyposażonym w akumulatorek firmowy prezej lub później dochodzi do wniosku, że przydałby się jeden, dwa albo i więcej akumulatorki zapasowe. Niestety firmowe akumulatory, dedykowane do konkretnego modelu aparatu są nieprzyzwoicie drogie. Dlatego też, mimo licznych ostrzeżeń producentów aparatów sięgamy po tak zwane zamienniki, które już na dzień dobry kuszą nas niewiarygodnymi parametrami.
Gdy firmowy AKU ma 900 – 1200 mAh, to producent zamiennika proponuje nam 2500 – 3000 mAh. Niestety proza życia nie jest już tak kolorowa i zamienniki najczęściej mimo deklarowanej wysokiej pojemności nie dorównują oryginalnym ogniwom. Taki np. Max Power mimo, ze deklaruje ponad dwukrotnie więcej mAh niż oryginalny Canon, to gdy korzystam jednocześnie z dwóch akumulatorków tej firmy, wystarczają zaledwie na mniej więcej tyle samo zdjęć co 1 firmowy akumulatorek Canona. Życie zmusiło więc mnie do zakupu kolejnych akumulatorków. Tym razem nie uwierzyłem w znakomite parametry deklarowane przez producentów. Przejrzałem dokłądnie ofertę i wybrałem akumulatorki Phottix, które miały o połowę mniej mAh i kosztowały trochę drożej od Max Powerów. I to był strzał może nie w dziesiątkę, ale prawie, prawie. Akumulatorki są wydajne, nie wycinają numerów typu – wskaźnik naładowania pełny – a nagle połowa, po chwili alarm, że się rozładowywuje i koniec. Nie wiem na czym to polega, bo w sumie prąd jest prądem, ale kilkakrotnie Max Powery doprowadzały również do zablokowania się aparatu – wyskakiwał jakiś dziwny błąd – na szczęście wyłączenie (po przez wyjęcie akumulatorków) i ponowne włączenie aparatu pomagało.
RP