Część Klubowiczów głośno wyrażała swoje oburzenie i dezaprobatę, po pierwsze z powodu godziny (5:00), po drugie miejsca zbiórki (nad Zalewem).Po co nad Zalewem, jak plener w Jerzmanicach? Mimo tych niedogodności, o zmroku, na parkingu pojawiło się 10 osobników płci obojga.
W ciemnościach podążyliśmy w stronę Jerzmanic. W mroku wśród utyskiwań, a to że droga nierówna, a to, że kałuże, a to że ciemno i wieje, i zimno, i za szybko idziemy…, dotarliśmy pod Krucze Skały. Gdzie i kiedy zgubił się Waldek – nikt chyba nie wie. Po omacku wdrapaliśmy się na szczyt i bez entuzjazmu spojrzeliśmy na dolinę Kaczawy.
Chmury pędziły po niebie gnane wiatrem, a w dole nieciekawy widok. Chociaż może i ciekawy, ale dla wytrawnych Klubowiczów, którzy niejeden widok już przeżyli – nic specjalnego.
Posiedzieliśmy więc sobie na górze, pomarudziliśmy i powlekliśmy się w stronę pola.
Tu trochę atmosfera się ożywiła, ponieważ okazało się, że słońca wprawdzie nie widać, ale jego promienie podświeciły nieco chmury na niebie. Wszyscy rzucilismy się w pole…
Szybko jednak z tego pola zawróciliśmy i skierowaliśmy się w strone mostu kolejowego nad Kaczawą, który zawsze budzi duże emocje fotograficzne. Zwłaszcza jego część z podmytymi podkładami kolejowymi.
Konstrukcja samego mostu też stwarza wiele okazji fotograficznych.
Po godzinie siódmej inwencja jednak zaczęła się kończyć. Po krótkim biwaku została podjęta decyzja o odwrocie na z góry upatrzone pozycje nad Zalewem.
Ćwierćsetny plener zakończył się ostatcznie krótką kontemplacją przy śluzie koło Zalewu. Po drodze zauważyliśmy, że już babie lato oplata łąki nad Kaczawą. Niestety wiatr skutecznie wysuszył rosę, ale jak przestanie wiać trzeba będzie się wybrać na pajęczyny.
Jak zobaczyłem zdjęcie „Półmrok doliny Kaczawy…” zrezygnowałem z wysyłania swojego do części dyskusyjnej klubu…
Ej Olek – po to się wysyła, by na drugi raz wiedzieć co poprawić.