Po czwartkowym spotkaniu klubowym postanowiliśmy zaspokoić swój głód fotograficzny. W tym celu udaliśmy się pod Wilczą Górę powalczyć ze światłem zachodzącego słońca.
Klubowicze podzieli się na dwie grupy: Biznes klas przybyła na miejsce samochodem, a łowcy przygód, na przełaj, przez pola dotarli do miejsca, które kiedyś było schronieniem dla materiałów wybuchowych używanych do demolowania Wilczej Góry, a później służyło jako pasieka dla pszczół Józefa B.
Niby nic ciekawego, zdemolowana portiernia i schron-nasyp, ale bite dwie godziny było co robić.
W powietrzu czuć było wiosnę, a my mogliśy oczami wyobraźni zobaczyć jak będzie biegła obwodnica Złotoryi. Ktoś obserwujący nas z boku mógł pomyśleć, że czynione są jakieś pomiary.
Jak na większości plenerów panowała rodzinna atmosfera.
W dole zaś działo się wiele ciekawych rzeczy, np gromada ludzi z kijkami, maszerująca żwawo…
Jedni szukali czegoś w krzakach, inni patrzyli w niebo,
a jeszcze inni patrzyli, gdzie ci inni patrzą.
Oto z jaką łatwością robi się zdjęcia aparatem Sony! Dagmara tylko zerka z nieskrywaną zazdrością.
No i czego ty tam szukasz Tomek, gdy słońce w plecy grzeje?
A gdy ciemność spowiła podnóża wilkołaka, tylko cień jakiś przemykał…
dokładnie 🙂 a Piotrek jaki dumny 🙂