Pomińmy litościwym milczeniem, kto wymyśłił plener wieczorno-nocno-poranny na wzgózu Okole. Po niektórych minach można było wywnioskować, że pomysłodawca powinien zlecieć z Okola przynajmniej w rosnące nieopodal jeżyny. W każdym razie podziękowania należą się panu Nadleśniczemu Jackowi Kramarzowi za pomoc w uzyskaniu zezwolenia na wjazd i biwakowanie na podległym mu terenie.
Plan był prosty – przywieźliśmy ze sobą czerwonoarmistów, żeby sfotografować ich wśród okolskich skał.
Ktoś tam, jak wskazuje Knocik, załatwił nam niezłą pogodę.
Ale malkontentów jak zwykle nie brakowało. Bo cóż ciekawego może być na takim wzgórzu?
No chyba, że porobimy sobie portrety nawzajem, podczas, gdy Armia Czerwona będzie stawiać okopy w lesie.
Póki co możńana było zmierzyć się z tematem pt. uschnięte drzewo na szczycie góry.
Bartek jak zwykle szukał dpowiedniego anturażu, gdzie mógłby wreszcie zrobić zdjęcie Dambo, które zdobyłoby tytuł fotki tygodnia.
Niektórzy zaś zgłodnieli i wzorem mistrza Adama posilali się bananem.
Z każdą minutą przybywało jednak maruderów
Natomiast ciągle jest żywe hasło: Nieważne jakim aparatem robisz zdjęcia… , ważne, że możesz je natychmiast umieścić na NK.
Gdy już Armia Czerwona zajęła stanowisko bojowe, fotoreporterzy zlecieli się jak ćmy do ognia.
Zza każdego drzewa i każdej skały wystawało czujne oko obiektywu.
Ale coż to? Znowu coś nie tak? Chyba zaraz spadnę z tej skały!
Dambo wciąż żywy! Przełamujemy monopol Bartka na zdjęcia z kwadratowym potworkiem.
O rany! A ja muszę żyć ciągle w cieniu Sony, gdy na około same „ony”
Przemek jak zwykle zadumany jak autonomicznie potraktować temat.
Kacper opracowywał zaś nową uniwersalną regułę filozoficzną fotografii doskonałej.
Nadszedł jednak czas by zmierzyć się oko w oko; obiektyw kontra karabin – z Armią Czerwoną.
Nie bój się żołnierzyku! Spojrzę na ciebie szerooooko!
Kurde, mieli być żołnierze, i gdzie oni są?
Sprzęty dla niegroźnych maniaków.
Czerwonoarmiści mieli swojego impresaria, szkoda tylko, że nieprzebranego za sanitariuszkę.
Po trudach naokolnych zmagań przyszedł czas, żeby posiedzieć przy ognisku i doczekać świtu.
Jakimś cudem las nie spłonął, a noc krótka była i…
… wśród cichego marudzenia o 3 nad ranem wdrapaliśmy się ponownie na Okole. A z tamtąd widok był taki sobie.
Również z drugiej strony wzgórza, gdzie wdrapaliśmy się wśród łez i złorzeczeń nie było nic szczególnego.
W związku z tym należało zakończyć plener i ponarzekać na organizatora.
Ktoś tam, jak wskazuje Knocik, załatwił nam niezłą pogodę. – wytłumacze sie sie ze wskazywałem sędziego który stwierdził ze za mało punktów pozbierałem jeszcze 😉
Dambo czy Danbo ?? Knocik czy Kmocik ??
Pisze się DANBO przez „n”. Dambo to latający słoń z filmów kreskówkach, a Danbo to zabawka z kraju kwitnącej wiśni lub chudy duński ser jak kto woli 🙂 Po za tym relacje z każdym dniem stają się lepsze 🙂
Juz usune admina za reklame sera 😉
A co w tym momecie robi Bartosz ???
Leczyłem Panie Knocik, leczyłem 🙂
Mam rozumieć że sssałeś??:)